Tan Tao Tien to aktor i wojownik z Korei Południowej, który w latach 70-tych i 80-wystąpił w ponad 40 produkcjach filmowych. Jedną z najpopularniejszych, zwłaszcza dla polskiego widza może być jego rola w filmie “Ręka Śmierci” (1976), w której pokazał spore umiejętności, a jego towarzyszem był sam Jackie Chan. Koreańczyk zakończył karierę filmową w 1985 roku i nigdy już nie wrócił na ekrany, ale w 1990 roku wpadł na pomysł scenariusza do filmu “Breathing Fire”, który zyskał sobie kilku polskich fanów.
Postawili na pewniaka – Bolo Yeung.
Postanowił odezwać się w tej sprawie do Wayne’a Yee i Raymonda Mahoneya, dwóch facetów bez doświadczenia w pisaniu, ale za to z werwą do pracy. Panowie napisali scenariusz i tak powstała baza do zrobienia filmu, na którym chcieli zarobić trochę pieniążka. Tien i Yee byli również producentami tego B-klasowego tytułu. Teraz uwaga, bo to niezłe jaja. Postanowiono zatrudnić trzech reżyserów. Żaden z nich nie miał doświadczenia, ale co trzy głowy to nie jedna. Wiem, wiem… wszystko to brzmi mało prawdopodobnie. Faceci piszę pierwszy skrypt w życiu, reżyserzy pierwszy raz reżyserują. No, ale w ekipie siła.
Nie miało by to wszystko żadnego sensu, gdyby nie zatrudnienie do jednej z ról Bolo Yeunga. Gwiazda “Wejścia Smoka” i “Krwawego Sportu” była w tym czasie rozchwytywana. Rok 1990 i 1991 był dla Yeunga wyjątkowo aktywny – “Nieustraszony Tygrys“, “Pazur Tygrysa“, “Podwójne Uderzenie“. Nic dodać i nic ująć. A na deser postanowiono zatrudnić jako bad guya również Mistrza Świata w Kickboxingu – Jerryego Trimble, który miał już na koncie współpracę z Jetem Li i przy klasyku “Król Kickboxerów“.
“Breathing Fire” – został sentyment i nic więcej.
No i co z tego wszystkiego wyszło? Wyszedł film, do którego niektórzy mają sentyment z dzieciństwa, bo śmigał na VHS’ach w Polsce. I to zdecydowanie największa zaleta, bo sama produkcja jest średnia na jeża z minusem. Co prawda fabuła jest pełna wypocin, ale nie trzyma się kupy, niektóre sceny są tak głupkowate, że aż nie śmieszne. Choreografia sztuk walki ma ciekawe momenty, a największym atutem “Ognistego Oddechu” jest muzyka Paula Hertzoga. Zgadza się, tego człowieka, który komponował soundtrack do “Krwawego Sportu” i “Kickboxera” z Jean-Claude Van Damme.
Nie ma tutaj co się wielce rozwodzić nad poszczególnymi elementami produkcji. Film wyszedł w kolekcji na DVD nazwanej “Najlepsze z Najgorszych”. I coś w tym jest, to słaby film, ale miło popatrzeć na Bolo Yeunga, który faktycznie trochę scen tutaj ma. Uważam, że warto sobie raz to zobaczyć, tak, żeby odhaczyć.
Ocena: 4/10