W związku z tym, że moja podróż śladami filmu “Zbroja Boga” z 1986 roku zbliża się wielkimi krokami postanowiłem sobie po wielu latach włączyć sequel. “Operacja Kondor” powstała pięć lat po sukcesie oryginału i została wydana w Polsce pod tytułem “Zbroja Boga 2”. Kolejne przygody Azjatyckiego Jastrzębia, czyli Jackie Chana pomieszane z komedią i sztukami walki odniosły oczekiwany sukces, ale nie była to taka oczywista sprawa. Sami wiecie, że kontynuacje nie zawsze dają radę sprostać oczekiwaniom widzów. Właściwie zdarza się to dość rzadko. Tym razem mamy jednak styczność z filmem, który przebił pierwowzór, nie zestarzał się i jest naprawdę rozrywką na najwyższym poziomie. Podczas seansu nie traciłem zainteresowania tym co się dzieje na ekranie, aż do finału. Główny bohater szukający złota na marokańskiej pustyni w towarzystwie lekkomyślnych kobiet bawił mnie do łez. Seans był wspaniałym powrotem do dzieciństwa.
Jackie Chan i Edward Tang ponownie łączą siły.
Tak jak w przypadku “Zbroi Boga” za reżyserię “dwójki” odpowiadał Jackie Chan we własnej osobie, oczywiście też stworzył tytułowy utwór. Jest to człowiek orkiestra, więc nie odpuścił sobie również tworzenia scenariusza w duecie z Edwardem Tangiem. Ekipa z “oryginału” zdecydowanie dała radę i postanowiła wszystko zrobić lepiej niż za pierwszym razem. Zresztą, Edward Tang to facet, z którym Chan odniósł wiele sukcesów. W międzyczasie ten scenarzysta napisał między innymi takie tytuły jak “Policyjna Opowieść 2” (1988), czy “Czyniący Cuda” (1989). Skrypt do “Operacji Kondor” został stworzony na bardzo podobnym schemacie do oryginału. Z tym, że pozbyto się dłużyzn, postawiono na więcej akcji, humorystycznych scen i lepsze dialogi. To właśnie te aspekty powodują, że film ogląda się przyjemnie bez znudzenia, ale nie tylko o to w tej przygodzie chodziło.
Chan jako reżyser projektu jak zwykle miał pełne pole do popisu w kwestii dobrania odpowiednich i ciekawych dla oka lokalizacji. Tym razem ekipa filmowa odwiedziła między innymi Hiszpanię, Maroko i Filipiny. Ten ostatni kraj możemy zobaczyć już w scenach początkowych, które bardzo mocno przypominają otwierające sekwencje oryginału. Dostaliśmy jako widzowie powtórkę z rozrywki równie zabawną i interesującą. Sceny z tubylcami robią robotę, a my wiemy, że Azjatycki Jastrząb nadal działa w swojej branży poszukiwacza zaginionych skarbów. Potem dowiadujemy się, że otrzymuje nową niezwykle ciekawą misję. Tylko, że tym razem towarzyszą mu nie dwie, a trzy kobiety.
Mnóstwo scen do śmiechu i wspaniałe sekwencje walk.
W roli typowej blondynki występuje Eva Cobo, a oprócz niej mamy jeszcze dwie azjatki – Carol Cheng i Shoko Ikedę. Z ręką na sercu muszę przyznać, że te dziewczyny odwaliły kawał świetnej roboty. Nie łatwo jest zliczyć ilość scen, w których dziewczyny powodowały, że szło się porządnie uśmiać. Oczywiście, jestem w stanie zrozumieć, jeśli kogoś taki “głupkowaty” humor zniechęca, ale u mnie jest odwrotnie. Polubiłem te nieudaczne pozytywne wariatki. Swoimi charakterami, grą i gestami dodają wspaniałego kolorytu w tej całej przygodzie. W dodatku Ci wszyscy nieudolni źli bohaterowie, którzy jak takie chytre lisy chcą się też dowiedzieć gdzie jest warty miliony skarbiec. Napiszę krótko – przygoda na najwyższym poziomie i humor na jeszcze wyższym. No tak… ale co ze sztukami walki zapytacie?
W oryginale mieliśmy mocny koniec w jugosłowiańskich jaskiniach, tutaj też zostajemy przeniesieni do zamkniętych pomieszczeń, ale skarbca, całej podziemnej bazy. I to co się tutaj wyczynia to jest prawdziwy majstersztyk. Sekwencje pojedynków i wyczynów kaskaderskich zostały dopieszczone o każdy najdrobniejszy detal. Dostajemy mnóstwo kopniaków i łomotu, a na deser to wszystko jest zbudowane w atmosferze dziesiątek gagów. Oczywiście też nie zabrakło sytuacji, w których Jackie Chan o mało co nie stracił życia.
“Operacja Kondor” lepsza niż oryginał.
Przyznaję, że nie mam się o co doczepiać jeżeli chodzi o “Zbroją Boga 2”. Pomimo tego, że “jedynka” to klasyk, to “dwójka” go przebiła. Schemat mi się podoba i uważam, że producenci podjęli dobrą decyzję idąc śladami oryginału. Co więcej udało im się zrobić wszystko ciekawiej, mocniej, śmieszniej. “Operacja Kondor” to Jackie Chan w najwyższej życiowej formie i z czystym sumieniem przyznaję najwyższą możliwą notę. Jeszcze nie raz wrócę to tego arcydzieła kina sztuk walki, a tym, którzy jeszcze nie widzieli – gorąco polecam, to trzeba zobaczyć.
Ocena: 10/10
