Film “Uciec, Ale Dokąd?” został zrealizowany w drugiej połowie 1992 roku i ukazał się pomiędzy premierą hitowego “Uniwersalnego Żołnierza” (1992) oraz “Nieuchwytnego Celu” (1993). Sukces obu tych filmów przyćmił ten dramat-akcji, co spowodowało, że wielu z nas – fanów, po prostu omijało ten tytuł lub do niego nie wracało. Nie był on tak napompowany pochlebnymi opiniami i odszedł gdzieś w zapomnienie jako średniak. Nawet Jean-Claude Van Damme miał wiele zastrzeżeń co do produkcji, ale czy jest tak źle jakby się mogło wydawać?
Van Damme niezadowolony ze scenariusza.
Aktor w jednym z wywiadów wspominał, że rozmawiał ze scenarzystą i ten obiecał mu wprowadzenie odpowiednich zmian w scenariuszu, które zmienią charakter filmu nawet po zrealizowaniu jego scen. Do zmian nie doszło, “Nowhere To Run” zachował oryginalny skrypt, z którego aktor nie był zadowolony. W mojej opinii fabuła jest dobra, ale faktycznie można było jeszcze nad nią popracować. Historie, w których mamy bohatera w małym miasteczku cieszą oko widzów, jak chociażby “W Morzu Ognia” z Seagalem, który w mojej opinii wypadł lepiej niż “Uciec, Ale Dokąd?”… z tym, że pamiętajmy… film z Van Dammem był pierwszy.
Główna postać filmu – Sam Gillen (Jean-Claude Van Damme), który zostaje odbity przez kumpla podczas konwoju więźniów. Po tym jak jego kompan zostaje zastrzelony, ukrywając się przed policją sypia w namiocie obok domu Clydie Anderson (Rosanna Arquette). Ta jest nękana przez miejscowych deweloperów chcących wykupić jej ziemię. Jak łatwo się domyśleć, sąsiad Sam zaprzyjaźni się z kobietą i będzie próbował zrobić wszystko co może, żeby jej pomóc.
“Uciec, ale dokąd?” – mniej kopniaków.
Tytuł był zmieniany, w roboczej fazie – “Przyjaciel” i “Przekraczając Granice”, ale trzeba przyznać, że finalny też nie jest zły. Reżyser obrazu – Robert Harmon przed jego realizacją miał już na koncie “Autostopowicza”. W tym przypadku postawiono na dramat, więc wmieszano w film wątek dzieci bez ojca i Van Damma, który poniekąd staje się dla nich wzorem mężczyzny. Sam aktor już nie kopie tak jak w innych filmach, sprawia wrażenie zniszczalnego. Nie prezentuje baletowych umiejętności, a cała produkcja jest bardziej przyziemna.

Niestety gra aktorska bohatera z Belgii nie jest najlepsza, przez co dramatyczne sceny wydają się przedłużać. Brak konkretnej akcji powoduje, że film się zwyczajnie nudzi, nie pobudza takich emocji jakie w zamyśle miał reżyser. Sceny wspólne Van Damme’a z Arquette nie mają w sobie magii, chociaż aktorka dobrze się spisała. Sama w wywiadzie przyznała, że nie chciała współpracować z Jean-Claude i zgodziła się na udział w produkcji tylko z powodu wielu scen, w których nie przebywają razem.
Brat Kevina ma swoją rolę.
Jak widać, atmosfera realizacji filmu nie sprzyjała, gdzieś coś się tliło każdemu z tyłu głowy. Co ciekawe w role syna bohaterki wcielił się Kieran Culkin. Brat “Kevina Samego w Domu”, który grał tam rolę jego kuzyna. Na szczególną uwagę zasługuje postać bad-guya grana przez Teda Levine. Tego typa się fajnie ogląda. Ma facjatę idealną do takich ról… z pewnością nie bez powodu dostał angaż w “Milczeniu Owiec”, czy “Gorączce”. Do muzyki nie mam zastrzeżeń, a piosenka na końcowych napisach nawet mi się spodobała.
Podsumowując, film “Uciec, ale dokąd?” uważam za dobry, warto go obejrzeć, ale nie jest to pozycja obowiązkowa. Jeżeli kochacie się w JCVD na zabój i jeszcze tej pozycji nie widzieliście to śmiało możecie odpalić. W porównaniu do nowych projektów aktora, ten prezentuje się naprawdę na poziomie. Nie ma fajerwerków, ale też nie ma lipy. Naciągana siódemeczka.
Ocena: 7/10
