W dzieciństwie oglądałem film “Ryzykanci” z Jean-Claude Van Damme kilkukrotnie. Uważałem nawet, że to niezły film, ale jak to często bywa, kiedy człowiek jest dorosły – patrzy na to wszystko inaczej. Postanowiłem odświeżyć pamięć i zajrzeć do “Double Team” po latach, sprawdzić, czy tytuł ten się obroni z perspektywy czasu. Ku mojemu zdziwieniu ledwo dotrwałem do końca. Wniosek jest jeden – to jeden z pierwszych, jak nie pierwszy poważny gniot w filmografii JCVD. Absolutnie nie rozumiem pozytywnych opinii fanów, chyba po prostu tak jak ja wcześniej nie dostrzegali wielu rzeczy, bo byli zbyt młodzi, żeby je zobaczyć.
“Ryzykanci” – tego nie da się oglądać.
“The Colony”, bo taki tytuł roboczy nosił ten film to trzecia współpraca Van Damme’a z azjatyckim reżyserem. Amerykański debiut Johna Woo w postaci “Nieuchwytnego Celu” (1993) wyszedł wyśmienicie. “Maksimum Ryzyka” (1996) jest dobrym filmem. Natomiast pierwszy amerykański wytwór wyobraźni Tsui Harka to kompletna porażka. Napiszę z grubej rury – tego nie da się oglądać. Pomysłowość ujęć i ustawień kamery to jedno wielkie nieporozumienie. Wygląda to tak jakby amator miał swój pomysł na film, bo faktycznie widać tu jakiś pomysł, który jest niestety nietrafiony.
Niektórzy aktorzy wyglądają korzystnie w danym zestawie ujęć, w tym co stworzył Tsui Hark nikt nie wyglądałby dobrze. Wszystkie jest chaotyczne, a w dodatku główna gwiazda filmu co krok jest zastępowana dublerem. I nie jest to informacja wyczytana, to po prostu widać. Co krok w zupełnie niepotrzebnych scenach Van Damme’a zastępuje jakiś kurdupel. I nie mówię tutaj tylko o kaskaderce… sceny od tyłu, sceny z daleka… no ja pierdolę. Dokładnie za takie coś fani stracili szacunek do Stevena Seagala.
Trzy Złote Maliny, tym razem słusznie.
No dobra, skoro reżyseria i ujęcia są słabe, to może sama fabuła spoko? Nie. Scenariusz napisany przez Dana Jacoby i Paula Monesa to porażka. Głupi pomysł. Właściwie poplątany bezsensowny skrypt w połączeniu z wizją Harka daje nam coś w stylu połączenia jajecznicy z kapustą kiszoną. Nie da się zjeść. Nie może być tak, że jako fan gatunku oglądam film i do samego końca nie mam pojęcia o co w nim chodzi. I to nie dlatego, że coś jest ze mną nie tak, tylko z filmem. Jak do tego dodamy gwiazdę koszykówki Dennisa Rodmana w babskich ubraniach to wychodzi nam ciężko strawna mieszanka. Nie da się na typa patrzeć.
Muzykę stworzył Gary Chang, którego chwaliłem za ścieżkę dźwiękową w “Wykonać Wyrok” (1990). Tutaj się nie popisał. Albo inaczej… wpasował się w klimat i poziom produkcji. Przepraszam za spoiler – sceny, w których Van Damme przeprowadza trening są jednymi z najgłupszych jakie widziałem, to nawet nie jest zabawne – wygląda to żenująco. Właściwie to zdaje się, że jedyną zaletą filmu jest Mickey Rourke, ale to za mało, żeby szło to oglądać. A na deser mamy debilną scenę promującą automaty Coca Coli i pojedynek z tygrysem. Pojebanie z poplątaniem.
Podsumowując. Już nigdy nie wrócę do “Double Team”. Tą recenzją kończę z tym filmem i odsyłam go w zapomnienie. Niech stanowi przykład filmu, po którym będzie wiadomo, czego nie należy robić. Nie polecam, to się nie udało. Trzy Złote Maliny zostały przyznane słusznie za: Najgorszy Aktor Drugoplanowy – Dennis Rodman; Najgorszy ekranowy duet filmowy – Jean-Claude Van Damme / Dennis Rodman i Najgorszy Debiut Aktorski – Dennis Rodman. Tyle w temacie.
Ocena: 2/10