Mark Dacascos po raz pierwszy wystąpił w większej roli u boku Davida Bradley’a w filmie “Amerykański Samuraj” (1992), gdzie wcielił się w postać negatywną. Później stworzył pierwszy i największy hit “Tylko Dla Najlepszych” (1993), który cieszy się uznaniem fanów na całym świecie. Jako wolny strzelec, nie zakontraktowany z żadną wytwórnią zrealizował jeszcze kilka naprawdę dobrych produkcji. Jedną z najbardziej uznanych jest “Odjazd” z 1997 roku. To tam Mark pokazał pełnię swoich możliwości w dziecinie sztuk walki, której śmiało mogłyby mu pozazdrościć takie gwiazdy jak Jean-Claude Van Damme, czy Dolph Lundgren.
Steve Wang zrobił konkretny “Odjazd”.
“Odjazd” został zrealizowany za jedyne $3,5 miliona, a śmiało jakością dorównuje produkcjom wartym kilka razy więcej. Za stołkiem reżyserskim tego tytułu zasiadł Steve Wang, który wcześniej pracował nad efektami specjalnymi w “Predatorze” (1987) z Arnoldem Schwarzeneggerem. Za reżyserię wziął się dopiero w 1991 roku, a jego najpopularniejszym projektem był “Guyver: Bohater Ciemności” (1994), który cieszył się sporą popularnością w polskich wypożyczalniach kaset video. Scenariusz do “Odjazu” popełnił Scott Phillips i był to jego debiut. Z całą pewnością tekst zasługuje już na miano kultowego. Nie wielu wyjadaczy wie, że to właśnie ta produkcja była pierwowzorem dla takich budżetówek jak “Adrenalina” (2006) z Jasonem Stathamem, czy wiele innych znanych produkcji. Z pewnością Mark zapoczątkował pewien trend w kinie akcji.
“Odjazd” opowiada o Toby Wangu, który ma w klatce piersiowe zainstalowany prototyp mechanizmu, który udoskonala jego możliwości w walce wręcz oraz we wszystkich sferach bojowych. Ucieka przed chińskimi gangsterami, którzy chcą go dorwać i “rozmontować” dla własnych potrzeb. Wang przez cały seans ucieka przed gnojami z przypadkowo spotkanym Malikiem Brody (w tej roli Kadeem Hardison).
Mark Dacascos tłucze jak maszyna.
Na pierwsze spojrzenie można by pomyśleć, że w sumie nic szczególnego. A jednak nie jeden by się pomylił. Mi trwało lata zanim zobaczyłem ten dosłowny odjazd, ponieważ nie byłem właśnie przekonany do fabuły i odkładałem seans na później. Jakże się miło zaskoczyłem. Właściwie to jestem w szoku. Całość jest zrealizowana mega nowatorsko jak na tamte czasy, sposób prowadzenia kamery, a przede wszystkim choreografia walk rozbraja inne amerykańskie tytuły z tamtych lat na łopatki. Już od pierwszych minut mamy styczność z ostrą jazdą, a to co wyczynia Dacascos wykroczyło zdecydowanie poza granice bardzo dobrych umiejętności.
Sceny walk i ujęcia są dopieszczone do perfekcji, facet wymiata po całości, nawet możemy zobaczyć kilka widowiskowych ruchów z capoeiry, których aktor nauczył się przy “Only The Strong”. Trzeba przyznać, że ta produkcja jest nastawiona na widowisko i efekt, co zdecydowanie się udało. Jest to tytuł tak dobry, że z pewnością będą chciał do niego wrócić. Co więcej, głównemu bohaterowi towarzyszy Kadeem Hardison, który świetnie się spisał w roli kompana ucieczki.
Buddy-movie i wisienka na torcie.
Panowie tworzą zajebisty duet, który jest nasiąknięty dobrym humorem i konkretnymi tekstami. W dodatku w obsadzie pojawiła się zwariowana i głupiutka Brittany Murphy, która dodaje niesamowitego smaczku i kontrastu. Taka wisienka na torcie. Ci bohaterowi tworzą naprawdę fajny duet, który przyjemnie się ogląda na ekranie. Oczywiście w liście płac nie zabrakło wyjadaczy z gatunku karate. Mamy tutaj chociażby Jamesa Shigeta (“Klatka”, 1989), czy Rona Yuana (“Pierścień Ognia”, 1991). Jako główny gnój zagrał charyzmatyczny John Pyper-Ferguson (“Ptaszek na Uwięzi”, 1990) i on też zasługuje na uznanie.
Z pełnym przekonaniem mogę polecić “Odjazd” każdemu fanowi Kina Sztuk Walki. Jestem pod wrażeniem tempa i zrównoważenia komedii z akcją, a przede wszystkim umiejętności Marka Dacascos’a. Do tego świetne efekty, choreografia i muzyka. Bez zastrzeżeń, nie mam czego się czepiać. Nie jeden mistrz gatunku chciałby mieć taki tytuł w filmografii. Ósemeczka.
Ocena: 8/10