Dolph Lundgren był jedną z największych gwiazd Kina Akcji na przełomie lat 90-tych. Miał już na koncie takie przeboje jak “Punisher” (1989), “Mroczny Anioł” (1990), “Starcie w Japońskiej Dzielnicy” (1991) , czy “Uniwersalny Żołnierz” (1992). Oczekiwania wobec niego rosły i niestety w połowie 1994 roku podwinęła mu się noga. “Śmiertelny Pięciobój” (miał premierę w czerwcu) w reżyserii Bruce’a Malmutha okazał się klapą. Swoje nie za dobre zdanie na temat tego reżysera wyrażał wielokrotnie Steven Seagal. Na całe szczęście szwedzki aktor miał asa w rękawie. Wiedział, że pod koniec 1993 roku realizował film o roboczym tytule “Bezpieczne Miejsce”, który czeka na swoją premierę. Jak się okazało “Najemnicy” zrobili robotę i stworzyli podwaliny pod “Niezniszczalnych” (2010).
“Najemnicy”, czyli inspiracja “Niezniszczalnych”.
Co więcej, zdradzę Wam, że scenariusz tego filmu krążył po Hollywood już dużo wcześniej. Z tego co pamiętam, w jednej z informacji prasowych pisano, że był nim zainteresowany właśnie Seagal. Mogło niektórych zdziwić ostatnie zdanie pierwszego akapitu. Jak to “Najemnicy” stanowili podwaliny pod “Niezniszczalnych”? No właśnie. Trudno tego nie zauważyć, motyw wynajętych najemników, którzy mają załatwić sprawy na wyspie za gruby hajs jest bardzo podobny. Mamy tutaj ekipę kilku kozaków, którzy mają zrobić czystkę. Dolph Lundgren gra szweda Gunara, a w “Niezniszczalnych” pojawia się jako Gunner. Przypadek? Nie sądzę.
Scenariusz tej produkcji wymyślił Stan Rogow, a napisali go John Sayles, Ethan Reiff i Cyrus Voris. “Najemnicy” mieli być z początku dramatem z lekką dozą akcji. Tekst został jednak przerobiony, dodano trochę brutalnych scen i zabawnych akcentów. Tak, żeby był pełen akcji, humoru i dramatu. Napiszę tak – udało się. Jest to dobra produkcja jak na tamte czasy, nie dziwię się, że zainspirowała Sylvestra Stallone (jeśli tak było). Film wyreżyserował początkujący Perry Lang.
Dolph Lundgren i nieobliczalny świr.
Jak to wyszło? Nawet nieźle. Dolph Lundgren ma kilka dobrych momentów, zwłaszcza jeżeli chodzi o finałowe mordobicie z nieobliczalnym psycholem. Mowa oczywiście o Trevorze Goddardzie (“Mortal Kombat”, 1995). Facet wykonał przed kamerą doskonałą robotę. Uwielbiam jak zły bohater ma ostro nawalone pod kopułą, a ten zdecydowanie do takich należy. Gnój jakich mało. Sam Lundgren posługuje się bronią i nawala tak jak umie, a towarzyszą mu między innymi Tommy Lister (“Uniwersalny Żołnierz”) i Tom Wright (“Wybraniec Śmierci”).
Tytułowi najemnicy to fajne chłopaki. No i sporo akcji dzieje się w dżungli. W końcu zdjęcia były realizowane na wschodnich wyspach Tajlandii. Wtedy tam było bardziej dziko, a teraz to często miejsce wypadowe połowy świata, mowa o Krabi. Tak czy siak azjatycki klimat, to azjatycki klimat i robi robotę.
Dozwolone od lat 18-tu.
Muzyka idzie w parze z ujęciami. Krajobrazy są ładne, a uroku dodaje piękna Charlotte Lewis. W męskich scenach odgłosy są takie jak powinny, a nie jakby ktoś walił klapą o kibel (tak jak u chińczyków). Wszystko to jest połączone z kilkoma mocnymi scenami. Urwana noga, podcięte gardło to tylko kilka atutów, które spowodowały, że film puszczano w kinach od 18-tego roku życia.
Niestety momentami wydaje się być nudno, ale dodaje to dramatycznego uroku. W pewnym momencie pomyślałem, ze oglądam “Pokahontas” z Lungrenem. Na szczęście potem zaczęło wszystko wybuchać i wróciłem do rzeczywistości. Tak ładnie podsumowując… warto obejrzeć i mam nadzieję, że ten tytuł wyjdzie na Blu-Ray. Jednak do “Niezniszczalnych” mu wiele, ale to wiele brakuje.
Ocena: 6/10