Jackie Chan ma miliony fanów na całym świecie. Jestem jednym z nich, tak jak i wielu z was, czytelników “Kina Sztuk Walki”. Zdarzają się tacy, którzy go nie lubią, tak zwani maniacy tylko twardego kina – “Cobra”, “Commando” i te sprawy. Dla nich filmy z nim są za mało poważne, nie przepadają za wygłupami, chińskim humorem i za cholerę nie potrafią docenić fenomenu gwiazdy z Hong Kongu. Każdy ma swoje gusta, w moim sercu jest miejsce klasycznego mordobicia jak i dla produkcji z przymrużeniem oka. Faktem jest, że Jackie Chan stworzył własny podgatunek, jest wyjątkowy na swój sposób, to ikona, ale sam w wielu wywiadach wspominał, że chciałby być postrzegany jako poważny aktor. Statuetka Oscara uhonorowała jego dotychczasowe dokonania.
Chan próbował swoich sił w poważnych rolach, pierwsze tytuły, które przychodzą mi na myśl to “Serce Smoka” (1985), “Więzień” (1990), czy “Nowa Policyjna Opowieść” (2004). Wielu osobom udowodnił, że potrafi coś więcej niż kopać tyłki pół-żartem, pół-serio, ale to za mało, te tytuły nie trafiały na zachód. Po tylu latach i ponad setce filmów w końcu wychodzi projekt – “Cudzoziemiec” (“The Foreigner”, w którym Jackie Chan ma poważną rolę, który będzie miał premierę w kinach na całym świecie, głównie w Anglii, USA i Chinach. Nadszedł ten czas, pora pozamiatać śmieci w Londynie.
Zapewne wielu z was widziało już zwiastun “Cudzoziemca”, który zbiera świetne opinie i powiem szczerze – na mnie też zrobił wrażenie. Mimo wszystko, dla tych, którzy przegapili, zamieszczam go poniżej. Co do samego tytułu, niestety pierwsze co mi przychodzi na myśl to owiana złą sławą produkcja realizowana w Polsce, ze Stevenem Seagalem. Autorzy “The Foreigner” mogli zostawić już oryginalny tytuł bestsellerowej powieści, na podstawie której napisali scenariusz. “The Chinaman” brzmi dumnie. “Chińczyk” i wszystko jasne, może polscy dystrybutorzy pokuszą się o takie tłumaczenie?
“CUDZOZIEMIEC” (“THE FOREIGNER”) – OFICJALNY ZWIASTUN
Miłośnicy Jackie Chana na pewno sprawdzą ten tytuł chętniej niż “Kung Fu Jogę”, ale te słowa skieruję dla tych drugich… jest kilka powodów, dla których warto zobaczyć tą produkcję. Po pierwsze nazwisko reżysera – Martin Campbell, który ma na swoim koncie takie projekty jak “Casino Royale”, “GoldenEye”, czy “Legenda Zorro”. Gość, który pracował przy tak dużych projektach jest z miejsca gwarancją sukcesu, zwłaszcza, że na sekwencjach akcji się zna jak mało kto. Jak do tematu dołożymy scenarzystę Davida Marconi, odpowiedzialnego za “Wroga Publicznego” i “Szklaną Pułapkę 4” to obraz się klaruje jak rosół z kury. W dodatku to, o czym pisałem powyżej, czyli fakt, że skrypt został napisany na podstawie bestsellerowej książki “The Chinaman”, autorstwa Stephen Leathera, który jest znany ze świetnych thrillerów. Wiśnia na torcie to Jackie Chan i Piece Brosnan, czyli James Bond we własnej osobie. Na film wyłożono $35 milionów. Liczę na to, że Chan zrobi większy rozpierdol w Londynie, niż Gerald Butler. Czekam z niecierpliwością.