Obok niego nie da się przejść obojętnie, zwłaszcza w ciemnym zaułku. Danny Trejo ma tak parszywą gębę, że albo się go nienawidzi, albo kocha. Skurczybyk jest mega charakterystyczny i to olbrzymi plus. Wiedzą o tym producenci filmowi, którzy angażują go w niezliczonej ilości filmów. Trzeba przyznać, że facet biega z planu na plan, a jak to połączymy z niemającym wiecznie czasu przyjacielem Quentina Tarantino, czyli Robertem Rodriguezem to wychodzi lipa, a nie trzecia “Maczeta”. Trejo jednak chce za nią chwycić i odrąbać parę głów… w kosmosie.
Oczywiście pomysł z kosmosem nie jest z kosmosu wzięty, bo plany na domknięcie trylogii tytułem “Machete Kills… in Space” ma już 10 lat. W każdym razie jedyny człowiek na planecie, który zabił Stevena Seagala postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Danny Trejo zdradził, że od czasu do czasu robi jakieś notatki i pracuje nad scenariuszem nowej “Maczety”. Łeb pełen pomysłów jest, więc jest i strach co to będzie… z pewnością brutalne widowisko, bo co normalnego w głowie mógłby mieć Trejo pisząc scenariusz. Co więcej chciałby też coś tam pomóc przy reżyserii. Ale, czy do realizacji dojdzie? Tego póki co nie wiemy. Maczeta obiecał, że wkrótce skontaktuje się z Rodriguezem, pożyjemy, zobaczymy, ale światełko w tunelu jest. Coś się tli.
Źródło: MovieWeb