Żyjemy w czasach, w którym teorie spiskowe i przewidywania końca świata się świetnie sprzedają. Mnóstwo ludzi uwielbia czuć, że wiedzą coś więcej niż reszta, nawet jeżeli dana teza jest zwyczajnie durna. Aura tajemniczości powoduje, że czują się wyjątkowi. Na takie jednostki nie działają logiczne argumenty, bo łykają wszystko jak pelikany i trzymają się dziwacznych teorii tak jakby zależało od tych głupot ich życie. Właśnie do takiej grupy odbiorców zostało w 2012 roku skierowane mnóstwo książek i filmów na temat końca świata. Przyznam, że niektóre z nich były nawet interesujące. Niestety cegiełka jaką dołożono do tej całej otoczki w postaci filmu “Bunt Obcych” to takie szambo, że żal dupę ściska. Niestety, odegrał w nim swoją małą rolę gwiazdor kina sztuk walki – Jean-Claude Van Damme.
Straszne szambo, czyli “Bunt Obcych”.
Jakiś czas temu pisałem o tym, że 2012 rok byłby naprawdę udany dla belga za sprawą “6 Kul” i “Uniwersalnego Żołnierza: Dnia Odrodzenia”. Wszystko zniszczył jednak udział aktora w produkcji “Oczy Smoka”, która jest koszmarnym gniotem. Na to Van Damme przywalił jeszcze kopniaka w mordę widzom w postaci “Buntu Obcych”. Sam tytuł już zniechęca, a okładka zerżnięta od “Hancocka” z Willem Smithem odrzuca jeszcze bardziej. Patrząc na te dwa aspekty już coś zaczyna śmierdzieć. A jak już się zasiądzie do seansu i wytrzyma do końca, to autentycznie trudno to gówno potem wywietrzyć z domu. W każdym razie nasuwa się pytanie – jak do tego doszło, że Van Damme w tym zagrał? Prosta sprawa. Z uwagi na swoją córkę Biancę Van Damme, która po raz pierwszy otrzymała szansę na większą rolę.
W skrócie pisząc – “Bunt Obcych” opowiada o grupie znajomych, którzy są kompletnymi durniami, innymi słowy liczy się tylko impreza i seks. Potem okazuje się, że nie działają telefony i inne sprzęty, a ziemię atakuje UFO. Już w pierwszych sekundach filmu widzimy klub i zabawę, ludzie tańcują, Bianca też. I tu już czułem, że coś te sceny za długie są, że reżyser je przeciąga. Potem pojawiły się pierwsze rozmowy i dialogi, od razu zdałem sobie sprawę, że oglądam jeden z największych badziewi w życiu. Scenariusz napisał autentycznie jakiś głąb. Aktorstwo jest żenujące. Córka Van Damme’a przedstawia się widzom jako tępa dzida, która idzie do łóżka z pierwszym lepszym typem po imprezie.
Tego nie da się oglądać, kompletne dno.
Napiszę wprost, film wygląda tak jakby był zrealizowany przez amatorów lub grupę znajomych w jeden weekend, w dodatku całkowicie za darmo, bez budżetu. No dobra – mamy efekty specjalne, ale na pierwszy rzut oka widać, że kupione w internetach za maksymalnie kilkaset dolarów. Tego gniota nie da się oglądać, nie wiem jakim cudem został wydany i kto za to płacił. Z pewnością portale streamingowe i dystrybutorzy zostali przyciągnięci nazwiskiem Van Damme’a i niską ceną, innej drogi nie widzę.

To zdecydowanie jeden z najgorszych filmów jakie kiedykolwiek widziałem, nigdy do niego nie wrócę. Takie rzeczy nie powinny powstawać. Debiut w większej roli córki JCVD uważam za totalną klapę. Naturalnie nie polecam, wręcz odradzam seans, bo to zwyczajna strata czasu. Dno.
Ocena: 1/10