W grudniu 2020 roku szukałem nowości w gatunku sztuk walki – zapowiedzi i filmów, które mają się ukazać. Całkowitym przypadkiem natrafiłem na zwiastun produkcji pod tytułem “Born A Champion”. Obsady nie kojarzyłem, a już na pewno nie łączyłem jej z gatunkiem akcji. Zajawka video była wyjątkowo dobra, co się zdarza dość rzadko. Wiedząc, że nie należy oceniać filmu po trailerze postanowiłem mimo wszystko napisać na forum, że produkcja ta jest dla mnie z miejsca kandydatem na film roku 2021. Zaryzykowałem, tak czułem, taką miałem intuicję. W tym czasie jeszcze nikt w Polsce nie informował o tej produkcji, a ja z czasem o niej zapomniałem. Aż tu nagle zaczęły przebijać się do mnie wiadomości, że film już wyszedł, że to naprawdę kawał dobrego kina na najwyższym poziomie. Stwierdziłem, że trzeba zweryfikować moją tezę i zmierzyć się z “Urodzonym Mistrzem” stawiając jasno pytanie – czy to faktycznie jeden z lepszych filmów zeszłego roku?
“Urodzony Mistrz”, czyli dzieło Seana Patricka Flanery.
Sean Patrick Flanery to amerykański aktor zbliżający się do 60-tki. Ma na koncie ponad 100 filmów, a najbardziej kojarzony może być z ról w “Zagadce Powdera” (1995), czy “Świętych z Bostonu” (1999). Okazuje się, że od wielu lat chciał zrealizować film o zawodniku specjalizującym się w brazylijskim jiu-jitsu. Film ambitny, dramat sportowy, który będzie opowiadał o sztukach walki i początkach MMA. Postanowił wymyślić całą historię w lekkim oparciu o własne życie, ponieważ sam jest posiadaczem 3 dana w tej dyscyplinie sportu. Co więcej, odnosił spore sukcesy w rozgrywkach krajowych w 2003 roku i nadal czynnie trenuje.
Na podstawie pomysłu Seana scenariuszem i reżyserią “Born A Champion” zajął się Alex Ranarivelo, który w ostatnich latach zrealizował “Urodzonego Zwycięzcę” (2011) i “Amerykańskiego Zapaśnika” (2016). Flanery był również producentem wykonawczym, co znaczy, że miał wpływ na każdy aspekt powstawania produkcji. Od samego początku podszedł do tego projektu ambitnie i dbał o każdy szczegół. Finalnie występując w roli głównej stworzył wiarygodną i dramatyczną postać, która w dodatku ma wiele do pokazania na ekranie, za co wielki szacunek. Przypominam, że aktor zbliża się do sześciu dych.
Poruszający klasyk dla fanów brazylijskiego jiu-jitsu.
Flanery wciela się w Mickey Kelleya, jednego z pierwszych amerykańskich czarnych pasów w dziedzinie walki w parterze. Główny bohater poznaje miłość swojego życia i bierze udział w pierwszych niesankcjonowanych turniejach MMA. Myślę, że taki ogólny opis wystarczy, bo ten film trzeba po prostu zobaczyć. Uważam, że “Urodzony Mistrz” jest bardzo ważnym tytułem dla gatunku sztuk walki. Po raz pierwszy możemy na ekranie zobaczyć jiu-jitsu takim jakim jest. W samej produkcji otrzymujemy poruszającą życiową historię, sporą dozę dramaturgii i świetną grę aktorską. Warto wspomnieć, ze swoją rolę w produkcji otrzymał również Dennis Quaid.
Film “Born A Champion” można śmiało położyć na półce obok takich produkcji jak “Rocky” (1976) – boks, “Najlepsi z Najlepszych” (1989) – taekwondo, czy “Tylko Dla Najlepszych” – capoeira. Wnosi naprawdę dużo, porusza mocno emocje, dotyka istoty sztuk walki i jest wartościowy. Mieliśmy przez ostatnie dekady naprawdę lata posuchy w kwestii dobrych produkcji z tego gatunku. Tutaj dostajemy esencje. Wszystko to, czego prawdziwy fan kina powinien otrzymać.
Pozycja obowiązkowa w gatunku sztuk walki.
Tak, to jest jeden z lepszych tytułów z zeszłego roku. Uważam, że historia pokazana w filmie dotknie każdego. Poruszy serducho, a o to w tym wszystkich chodzi. Flanery wykonał świetną robotę, a nie miał gigantycznego budżetu, film nie zawitał do kin. Trafił prosto do serwisów streamingowych. Bez wielkiej promocji i kampanii marketingowej się obronił. Dotarł do ludzi. Między innymi do mnie. Pisze ten tekst, żeby zachęcić Cię do seansu. Zwłaszcza jeśli już dawni straciłeś wiarę w dobre kino sztuk walki i uważasz, że po 2000 roku nie wyszło nic interesującego. To produkcja dla Ciebie. Odpal i przekaż dalej, że jest taki wartościowy film o jiu-jitsu. Niech wieść idzie w świat.
Ocena: 9/10