Nie ma tutaj chyba nikogo, kogo nie zasmuciła wiadomość, że Liam Neeson zrywa z Kinem Akcji. Jakiś czas temu aktor poinformował, że nie chce już grać ekranowego zabijaki. Wyglądało na to, że po kilku naprawdę solidnych kinowych rozpierdolach coś się wypaliło. A przecież w czasach, kiedy na naszych ekranach już nie gości Seagal, czy Van Damme… taki ktoś jak Neeson świetnie uzupełnia zapotrzebowanie widzów mordobicia.
Trzy części “Uprowadzonej”, “Non-Stop”, “Tożsamość”, “Krocząc Wśród Cieni” i “Nocny pościg” to tytuły, które trzeba zobaczyć, bez dwóch zdań lepiej obejrzeć, któryś z nich niż siedzieć i z zażenowaniem oglądać nowe arcydzieło Steven’a Seagala. W dodatku ten komfort pójścia do kina, którego w przypadku tego gatunku zbyt wiele nie mamy. Jest dobra wiadomość. Neeson wróci do akcyjniaków, zapowiedział to na premierze swojego nowego filmu – “Mark Felt: The Man Who Brought Down the White House”.
Coś musi się tam jeszcze tlić, pomimo 60-tki na karku. I bardzo dobrze, bo lubię patrzeć jak facet wymierza sprawiedliwość i leje oprychów po mordach bez opamiętania. Czekam na potwierdzenie decyzji jakimś konkretnym – nowym tytułem!