“Kickboxer” (1989) był filmem, od którego zaczęła się moja pasja. Dostałem go od taty na kasecie VHS. Gdyby nie ten tytuł nie byłoby Kina Sztuk Walki, dlatego z góry uprzedzam, wybaczcie mi surową ocenę. Jak coś mnie irytuje do granic możliwości, to o tym piszę, a irytuje mnie to, że Van Damme robi z siebie kretyna. Parodiuje oryginalny film i to po raz drugi, po prostu nie da się tego inaczej nazwać. Dlaczego on do cholery w ogóle w tym wystąpił? I co mu wpadło do głowy, żeby wymyślić sobie tak nieśmieszną i żenującą rolę? Nie wiem… jakie ja w ogóle miałem oczekiwania wobec kontynuacji słabiaka sprzed dwóch lat? Liczyłem na coś więcej, że naprawią to co spieprzyli w jedynce. Nic nie naprawili, dorzucili więcej bezsensownych efektów i na tym się kończy.
Marny początek słabego filmu.
Zacznijmy od początku, po premierze remaku “Kickboxera” było wiadomo, że powstanie sequel. Co więcej… cała trylogia. I fajnie, jarałem się jak za dzieciaka, ale po obejrzeniu byłem cholernie zawiedziony, napisałem o tym w recenzji. Chciałem, żeby “Kickboxer: Odwet” wyszedł lepiej, liczyłem na lepszy scenariusz, więcej wolnych ujęć, grę aktorską, filozofię, wartość i duszę, którą miały oryginalne “Kickboxery”. Niestety, nic z tych rzeczy.
Film otwiera taniec Kurta Sloana z dziewczyną, a chwilę później walczy on z kimś na jadącym pociągu. Brak słów. Uwierzcie mi, że już po pierwszej scenie chciałem to wyłączyć. Obraz przekontrastowany z durnymi filmowymi filtrami, które niby świadczą o nowoczesności, a tak naprawdę niwelują niedociągnięcia w efektach specjalnych. Wygląda to źle, bitka na pociągu, tragiczne efekty komputerowe, które może stworzyć amator z After Effectsem na dysku i małym budżetem. Za taką kasę się nie robi takich rzeczy, nie tak. A jak ma się budżet to robi się to porządnie, albo po prostu wymyśla się coś ciekawszego niż jakaś bezsensowna scena.
Tyson i Ronaldinho w obsadzie.
Po takim wstępie odechciało mi się oglądać, po prostu patrzyłem już bez skupienia i czułem się z każdą kolejną minutą jakby autorzy produkcji traktowali mnie jak idiotę. Żadnej głębi, nic. Po prostu scena za sceną, walki, efekty i Mike Tyson, który wyszedł całkiem ciekawie, ale biorąc pod uwagę to, że on również jest parodią samego siebie i chwyta się wszystkiego za co mu zapłacą nie dodaje uroku. Facet teraz jeździ po Europie i bierze kilka stów za pogawędkę. Uwierzcie mi, że życzyłbym sobie kogoś, kto przyciągnie mniej fanów, ale za to reprezentuje swoją osobą wartości. Bokserzy? Proszę bardzo – Evender Hollyfield, bracia Klitschko lub jakaś legenda ringu… długo by wymieniać. Tyson? Skok na kasę. Z góry mi się to nie podoba.
Co więcej… w filmie możemy zobaczyć Ronaldinho… piłkarza. Czujecie klimat? Nieźle producenci sobie wymyślili jak zwrócić uwagę widzów, ale nie ze mną te numery. Nie jestem gimbem, który da się zrobić w ciula. Christopher Lambert trochę uratował sytuacje, jest dobrym punktem produkcji. Alan Moussi… no jest nijaki i nikt mi nie powie, może i “wymiata”, ale bez jakieś głębi postaci jest mi obcy i ciężko go oglądać. Samo kopanie nic nie daje. Van Damme tak jak pisałem powyżej… brak słów. Żenada. Chodzi w tym kapeluszu i odgrywa to co ma do odegrania. Producenci również zachęcają nas do filmu kilkoma zawodnikami UFC.
“Kickboxer: Odwet” bez duszy i serca.
To na tyle, co do muzyki… za grosz klimatu z oryginału. To nie Paul Hertzog, który skomponował świetną muzykę również do “Krwawego Sportu” (1988), to bełkot dźwięków pasujący do tego co widzimy, ale nic więcej. Reżyser wraz z montażystą odwalili manianę i skupili się tylko na pojedynkach, które uzupełnia kilka niepotrzebnych scen. Tutaj prawie wszystko jest nie tak.
Może dla młodego widza, który nie zna gatunku ten film będzie dobry, ale nie dla mnie. Daję trójkę, tak jak jedynce, za tytuł, może realizację walk i nazwiska. To wszystko. Gdzie podziały się te czasy, kiedy filmy wpływały na całe nasze życie. Ile z Was zafascynowało się Van Dammem do tego stopnia, że zaczęło trenować? Ilu wyciągnęło nauki z oryginalnego “Kickboxera”? Ile osób oglądając go za dzieciaka nauczyło się czym jest dobro, a czym zło i jak należy postępować? Ja na pewno. Natomiast z filmu “Kickboxer: Odwet” nie nauczyłem się niczego, zrobili go bez serca. Koniec odbioru.
Ocena: 3/10