Czasami spotykam się z pytaniem, czy jest ktoś kto zastąpi takie gwiazdy jak Sylvester Stallone, Jean-Claude Van Damme, czy Steven Seagal? Myślę, że już się tacy goście pojawili i nie ma powodu do obaw. Swoją pozycję zdecydowanie zaakcentował już wielokrotnie Mark Wahlberg, który jest jeszcze przed pięćdziesiątką. Nie dość, że potrafi komuś porządnie obić ryja to jest jeszcze dobrym aktorem, a Kino Akcji jest dla niego naturalnym miejscem. Producenci inwestują w niego olbrzymie pieniądze. Nowy tytuł “Eskorta” kosztował $35 milionów. Niestety, nawet jak ktoś jest na fali wznoszącej to czasami spada na mniejszą. Tak jest w tym przypadku. “Eskorta” nie spełniła moich oczekiwań.
Delikatne potknięcie duetu Wahlberg – Berg.
Mark Wahlberg i reżyser Peter Berg współpracowali w ciągu ostatnich kilku lat trzykrotnie. Chodzi o filmy: “Ocalony” (2013), “Żywioł. Deepater Horizon” (2016) i “Dzień Patriotów” (2016). Każda z tych produkcji była dla mnie interesująca, trzymała moje emocje w napięciu. Zdecydowanie uważam, że są to projekty dobre i bardzo dobre. Bez dwóch zdań. Także nie ma się co dziwić, że oczekiwałem od “Eskorty” podobnego poziomu. W końcu Berg nie dość, że z założenia wziął scenariusz od Lea Carpentera dla Wahlberga, to jeszcze zapowiedział, że ma to być początek trylogii. Czyli zdrowo-rozsądkowo rozumując sam reżyser też postawił poprzeczkę wysoko całej ekipie wierząc, że film rozwali box-office. Niestety tak się nie stało. Film z przychodów w USA wyszedł na zero.
James Silva (Mark Wahlberg) jest agentem CIA, który otrzymuje zadanie przewiezienia więźnia na lotnisko. To tylko odległość 22 mil, ale informator jest w posiadaniu takich danych, które nie mogą się wydostać poza kraj. Nic więc dziwnego, że przy każdej przecznicy ktoś chce go zabić. Mamy tutaj do czynienia z typowym filmem akcji. Bez głębokich dialogów i bez większego zaangażowania widza emocjonalnie. To błąd.
Prosty scenariusz i wejście Iko Uwaisa.
Przynajmniej tak mi się wydaje, że na pewnym poziomie finansowym powinno się bardziej zadbać o scenariusz. Rozumiem, że założenie takie było, że akcja ma być intensywna. Dlatego mamy sporo strzelania. Montażysta spisał się przy szybkich cięciach, żeby dodać dynamiki do każdej sekwencji. Ponadto reżyser Peter Berg postawił na liczną ilość ujęć realizowanych jak to się mówi “z ręki”, co nadaje im więcej realizmu. Dzięki takim zabiegom widz powinien się czuć tak jakby był po środku całej draki. Na mnie to nie do końca zadziałało, zwyczajnie zaczęło mnie to w pewnym momencie nużyć.
Obsada zwiastowała solidne kino i w rzeczy samej nikt tutaj raczej nie zawiódł, ale też nie miał nic do pokazania z uwagi na scenariusz. Oprócz głównego bohatera mamy Iko Uwaisa, nową nadzieję Kina Sztuk Walki, który coraz częściej jest angażowany do dużych produkcji. Facet potrafi kopać, a scena w której się tłucze robi dobre wrażenia. Jak gość wchodzi do akcji to leje się krew. Do tego mamy byłą mistrzynię MMA, czyli znaną z “Niezniszczalnych 3” (2014) Rondę Rousey. A na deser John Malkovich (wystąpił w “Na Linii Ognia” z Clintem Eastwoodem).
“Eskorta” na jeden strzał.
Gdybym siedział z kumplem na piwie i rzuciłby pytanie – “Co sądzisz o ‘Eskorcie’ z Wahlbergiem”? Odpowiedziałbym tak: “Wiesz co, typowe kino akcji, średniak taki jak z Seagalem, czy Van Damme’m. Z różnicą taką, że wyłożono na niego więcej kasy i jest bardziej dopracowany. Nie ma lipy, ale też nie jest to produkcja do której wrócę. Taki film, żeby obejrzeć na raz…”. I z całą pewnością zacząłbym wymieniać tytuły z tym aktorem, które warto obejrzeć zamiast tego. Na pierwszy rzut poszłaby komedia “Co Wiecie o Swoich Dziadkach?” (2018). Powaga.
Decyzję pozostawiam Wam. Jak już macie wybierać pomiędzy średnim hitem z niskim budżetem, a tym z wysokim to wybierzcie “Eskortę”. Wahlberg ma swój stały dobry poziom aktorski. Jak podejdziecie do tematu bez oczekiwań i porównań to będzie spoko rozrywka. W ocenie jednak będę surowy z uwagi na sporą ilość lepszych tytułów w filmografii Marka.
Ocena: 5/10
