Billy Blanks na początku lat 90-tych szedł jak burza. Wystąpił w takich produkcjach jak “Szpony Orła” (1992), “TC 2000” (1993) i w końcu w swoim najlepszym filmie “Pojedynek” (1993). Później nadszedł czas na kolejną produkcję, film, który jest przepełniony akcją pod tytułem “W Służbie Sprawiedliwości” (1994). Ten obraz wyszedł w Polsce wcześniej pod innym tytułem. Mianowicie “Szpony Orła 2” na VHS, niestety ten tytuł to chwyt marketingowy, ponieważ nie jest to żadna kontynuacja filmu Jalala Merhi i nie ma z nim nic wspólnego. Dlatego postanowiłem nazywać ten film tytułem powyższym, nowszym. Chociaż samo tłumaczenia “Back in Action” jest mocno nie trafione, bywa i tak.
Billy Blanks i Roddy Piper w akcji.
Film był współ-reżyserowany przez Steve DiMarco i Paula Zillera. O ile o tym pierwszym nie wiem prawie nic, to drugi miał już na koncie pracę przy filmach akcji / sztuk walki. Ziller reżyserował wcześniej film z Donem “The Dragonem” Wilsonem – “Krwawa Pięść IV”. W całej produkcji jak sam angielski tytuł mówi – postawiono na akcję. W roli głównej nie występuje tylko Billy Blanks, ale jeszcze jego filmowy kumpel – gliniarz Roddy Piper. Faceta możecie kojarzyć z wrestlingu. Jak się okazuje nie tylko Hulk Hogan próbował zawojować kino.
Blanks i Piper tworzą duet, ale z początku są po dwóch stronach barykady. Klasyczna sytuacja. Sama fabuła – jak to w przypadku filmu akcji nie jest zbyt zawiła. W skrócie mówiąc: Billy ma filmową siostrę, którą zagrała Kai Soremekun. Ładna, głupiutka i stwarzająca problemy młoda dama trzyma ze złym towarzystwem, któremu handel narkotykami nie jest obcy. Jak się łatwo domyślić, wpada w tarapaty i potem trzeba komuś obić ryja, a przy okazji dorwać szefa ekipy przestępczej, w którego wcielił się Nigel Bennett – swoją drogą dobrze zagrał. W całą tą kobyłę miesza się też Bobbie Phillips, z którą Blanks pracował przy “TC 2000” (1993).
Wybuchy, strzelaniny i kopniaki.
Same sekwencje walki to zdecydowanie nie pierwsza liga, ale Blanks potrafi dobrze kopać, więc momentami miło popatrzeć. Zainwestowano sporo w pirotechnikę. Wybuch tu, wybuch tam, sporo strzelania, a na deser kilka zapożyczeń z “Podwójnego Uderzenia” z JCVD. Całą produkcję ogląda się w miarę przyjemnie, ale moim zdaniem nie przetrwała próby czasu. Jesteśmy już przyzwyczajeni do innego poziomu akcji, ale jak na tamte lata było całkiem nieźle. Myślę, że warto zobaczyć w leniwe popołudnie.
Ocena: 6/10