Pomyśleć, że żyjemy w czasach, w których mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, nieograniczony dostęp do gier, świetnego sprzętu i wiedzy. Pomimo tego, czuję naprawdę mocny sentyment do lat, w których nie było prawie nic, a konsola o nazwie Pegasus wydawała się najlepszą technologią na świecie. Żółte kartridże, a na nich takie przeboje jak “Mario”, czy “Contra”. Do tego brak kart pamięci – jak przegrasz to grasz kolejne kilka godzin od nowa. Jakoś nie pamiętam, żeby mi to szczególnie przeszkadzało. To właśnie wtedy gdzieś, u kogoś wyhaczyłem “Street Fightera”, który podbijał świat bijatyk. Mało kto się wtedy spodziewał, że czas tej gry przeminie kosztem “Mortal Kombat” i “Tekkena”. W tamtej chwili, to był hit, każdy to znał. Powstanie filmu na podstawie gry było tylko kwestią czasu.
Scenarzysta “Szklanej Pułapki” bierze się za reżyserię.
Steven E. de Souza nie miał zbyt dużego doświadczenia jako reżyser, ale miał za to na koncie wiele sukcesów jako scenarzysta. Filmy, które napisał są teraz klasykami – mówi Wam coś tytuł “Komando” (1985) z Arnoldem Schwarzeneggerem lub “Szklana Pułapka” (1988) z Bruce’m Willisem? No właśnie, te produkcje to rekomendacja sama w sobie. A przecież pracował też nad “48 Godzinami” (1982) z Eddie Murphym, czy jednym z pierwszych i największych hitów polskich wypożyczalni kaset VHS, mam na myśli “K-9000” (1990). I to właśnie ten gość miał napisać skrypt i wyreżyserować “Street Fightera”. Zrobił to przy budżecie $35 milionów, rezygnując ze swojej gaży, żeby wzmocnić obsadę.
Do roli głównej został zaangażowany Jean-Claude Van Damme, który był na samym szczycie swojej kariery. “Krwawy Sport”, “Kickboxer“, “Lwie Serce“, “Uniwersalny Żołnierz“, “Nieuchwytny Cel” – to kilka wcześniejszych filmów z belgiem – same hity. Co więcej, żeby wystąpić u de Souzy, JCVD zrezygnował z roli w “Mortal Kombat”. Taka ciekawostka. W postać Generała Bisona wcielił się rewelacyjny Raul Julia. W obsadzie znaleźli się również Byron Mann, czy gwiazda muzyki Kylie Minogue i wielu, wielu innych.
“Uliczny Wojownik” to przyjemna rozrywka.
Pamiętam, że za czasów dzieciaka kupiłem ten film w markecie Piotr i Paweł w Poznaniu. Nawet pamiętam ile kosztował, bo trochę mi zajęło uzbieranie na niego kasy, dokładnie 32,50zł. Oglądałem dziesiątki razy, aż do czasu, kiedy zajechałem kasetę. Był to jeden z moich ulubionych filmów w tamtym czasie. Kaseta się popsuła, więc oglądać przestałem. I tak minęło ponad 20 lat od tego czasu… bez seansu. Za to czytałem mnóstwo opinii krytyków na temat tej produkcji. I nawet w nią uwierzyłem… byłem skłonny przyznać, że to słaby film, a za dzieciaka pewnie mi się wydawało, że jest fajny. W każdym razie takie myślenie postanowiłem w końcu zweryfikować. Odpaliłem po latach “Street Fightera” i obejrzałem.
Wniosek jest jeden, to kawał dobrej rozrywki. Tyle filmów z moich lat młodości zaczęło mnie nudzić, a “Uliczny Wojownik” wjechał mi tak jak trzeba. Okazuje się, że pamiętam każdą scenę, że nawet kojarzę dialogi. To do cholery naprawdę kino na dobrym poziomie i zasłużenie przychody wyniosły prawie $100 milionów. Gdyby śmigało teraz w kinach, to z wielką chęcią bym się wybrał. Van Damme dobrze zagrał, Raul Julia jest rewelacyjny, widać, że się wzorował na dyktatorach i dokładnie studiował ich zachowania zanim wszedł na plan. Reszta obsady spoko, Byron Mann uczył się choreografii przed swoją walką na kilka godzin przed nią. A ostrze było prawdziwe. Do tego wszystkich na planie doszkalał mistrz i legenda Benny “The Jet” Urquidez (“Interes Na Kółkach”, 1984).
Trudności na planie, ale sentyment pozostał.
Zdecydowanie ludzie, którzy odpowiadali za tą produkcję to najlepsza możliwa ekipa jaką można było w tym 1994 roku zebrać. Co prawda film ma za sobą mnóstwo historii, a cały proces jego powstawania był delikatnie mówiąc “trudny”. Van Damme wciągał koki za 10 tysięcy dolców tygodniowo, miał luksusowy hotel z siłownią, nie przychodził na plan i ogólnie mówiąc odpierdalał maniane. Za to Raul Julia był skupiony cały czas, przebywała z nim rodzina, ponieważ był tuż po operacji raka żołądka i prawdopodobnie wiedział, że to jego ostatnia rola. Był osłabiony i dawał z siebie wszystko, właściwie to przyjął tą rolę z uwagi na swoje dzieci. Te sprawy utrudniały pracę na planie. Z jednej strony choroba, z drugiej mętlik w głowie i ego. Jak to się stało, że “Street Fighter” finalnie jest tak dobry w odbiorze to nie wiem. A może to tylko moja opinia przyćmiona sentymentem, może Wy też krytykujecie ten film tak mocno jak krytycy?
Jestem ciekawy waszych refleksji i wspomnień związanych z “Ulicznym Wojownikiem”. Z czystym sercem polecam tą produkcję, jeśli ktoś jej jeszcze oczywiście nie widział. Tylko… nastawcie się zwyczajnie na rozrywkę, to ekranizacja gry, a nie Oscarowe arcydzieło.
Ocena: 7,5/10