“Kickboxer” z 1989 roku to zdecydowanie jeden z największych hitów Kina Sztuk Walki. Jean-Claude Van Damme był gościem, dzięki któremu ta produkcja podbiła serca fanów na całym świecie. Nie dziwnego, że powstały kontynuacje. “Kickboxer 2: Godzina Zemsty” (1991) nie odniósł już takiego sukcesu kasowego. Belgijski karateka odmówił udziału w filmie z powodu prac nad “Podwójnym Uderzeniem” (1991). Nie zmienia to jednak faktu, że sequel okazał się być wierny oryginałowi. Został zrealizowany bardzo dobrze, jest brutalny i krwawy. Myślę, że również zasłużył na miano klasyka gatunku.
Z kolejnymi sequelami było już niestety gorzej. Fabuła zaczęła bardziej przypominać filmy akcji i miało to mało wspólnego z esencją, którą dostaliśmy w poprzednich epizodach. “Kickboxer 4: Agresor” (1994) i postać Tong Po to już parodia oryginału. Pomyśleć, że odpowiadał za nią ten sam reżyser, który zrealizował drugą część. Następnie powstał spin-off serii, czyli “Kickboxer 5: Odkupienie” (1995) z Markiem Dacascosem. I finalnie bardzo słaby remake filmu “Kickboxer: Zemsta” (2016) i “Kickboxer: Odwet” (2018).
Był plan na nowego “Kickboxera 2”.
Jednak przed tymi dwoma ostatnimi, w środowisku fanów zrobiło się głośno na temat nowego “Kickboxera 2”. Właściwie to zarys tego pomysłu powstał już w 2013 roku. Wtedy to reżyser Albert Pyun (odpowiedzialny za część drugą i czwartą) informował o tym, że chciałby do obsady oprócz Sashy Mitchella doczepić gwiazdę serii “Amerykański Ninja” – Michael’a Dudikoffa. Podobno powstał wtedy jakiś scenariusz, w którym David Sloan wiedzie spokojne życie w Ameryce Południowej wraz z rodziną. A potem zaczyna się tłuc i strzelać z kartelem narkotykowym. Sami przyznajcie – poroniony pomysł i pozbawiony tego co było fundamentem pierwszej części. Nic więc dziwnego, że umarł śmiercią naturalną.
W 2014 roku Pyun odświeżył skrypt. Stwierdził, że akcja filmu musi nawiązywać do postaci Davida Sloana i Tong Po. Postawiono na to, że nowy “Kickboxer 2” ma jednak być o sztukach walki. Pomysł z Dudikoffem wylądował w koszu. Zaczęto rozmowy z aktorami, którzy zgodzili się wystąpić. Czy to był dobry pomysł? Raczej nie, miałem obawy, że to się zepsuje i wyjdzie kompletna szmira. Nie zmienia to jednak faktu, że miałem ciarki na rękach na samą myśl, że przed kamerą ponownie miałby się pojawić Sasha Mitchell (David Sloan), Michel Qissi (Tong Po) i Dennis Chan (Xian Chow).
Producenci nie wierzą w film.
Reżyser Albert Pyun zrobił kilka przyzwoitych filmów takich jak “Nemezis” (1992) z Olivierem Grunerem, czy “Cyborg” (1989) z JCVD. Niestety facet miał też ogromne wtopy w swojej filmografii. Z pewnością należy do osób eksperymentujących. Ma dzięki temu rzeszę fanów kina klasy Z, ale każdy normalny człowiek nie byłby w stanie tego oglądać. Naprawdę trudno byłoby uwierzyć, że zrealizowałby ponownie “Kickboxera 2” tak jakby życzyliby sobie tego fani.
Cały pomysł zaliczył mocną glebę w momencie, w którym producenci nie byli chętni na wyłożenie kasy na film. Chcieli za to zapłacić za realizację oryginalnego “Kickboxer 5” (ale tą historię opiszę innym razem). Spójrzmy prawdzie w oczy. Sasha Mitchell już nawet nie wygląda jak on. Jest dwa razy większy, głos mu się zmienił. W dodatku tak odświeżany kotlet nie miałby sensu. W końcu w oryginalnym “Kickboxerze 2” pojawił się również Matthias Hues, Cary-Hiroyuki Tagawa i Peter Boyle. Efektem tego wyszedł bardzo dobry film. Po co to psuć? Z jednej strony bardzo chciałbym zobaczyć tych wszystkich ludzi znów na ekranie, ale nie w gniocie. A ten remake prawdopodobnie by takim gniotem był. Producenci podjęli dobrą decyzję.